piątek, 21 listopada 2014

Jest noc. Jest zimno. Jest ciemno. Jest pusto. Chciałabym...no właśnie, czego? Chce wreszcie zacząć jakoś żyć, zrobić coś wielkiego. I na tym się kończy. Rzeczywistość wygląda tak, że nic mi nie wychodzi. Nawet nie chce mi się zwlec z łóżka, iść do szkoły, spotkać z ludźmi. Nie chcę już nawet śpiewać i grać, gitara mnie obrzydza. Ludzie też. Mówią, że najważniejsze jest dobro drugiej osoby a jak przychodzi co do czego, to nigdy nic takiego się nie stało. I najgorsze że ja też do nich należę. Chciałabym być inna, pokazać, że można i warto. Więc dlaczego tego nie robię? Czego się boję? Czemu ciągle wymyślam jakieś idiotyczne wymówki?
Czemu urodziłam się akurat człowiekiem? Albo inaczej: czemu urodziłam się akurat w tych czasach? Zepsutych jak wszyscy ludzie do szpiku kości? Gdzie ważniejsze od życia są pieniądz, dobro nie istnieje i występuje tylko na pokaz, kiedy ktoś jest sobą to zostaje za to wyśmiany, kiedy nastolatki zabijają się bo nie mają najdroższych ubrań czy telefonów? Po cholere to wszystko?! Czy naprawdę nie można inaczej?
Nie wiem.
Nie chce mi się żyć.
Tak po prostu.
To wszystko jest bez sensu.
I tak umrzemy.
I tak o nas zapomną.
To wszystko nie znaczy nic a nic.
Więc po co się męczyć, żyć w ciągłej tęsknocie za tym co było lub będzie?
Nie wiem.
✂🎈